Historia pewnego lęgu.. o szaleństwie Florka!
Dzisiaj
chcę wrócić do pewnego lęgu, dzięki któremu po raz pierwszy trafiłem na forum peregrinusa i zainteresowałem się sokołami. Nie był to pierwszy sezon, który
oglądałem „od deski do deski”, ale pierwszy, który sprowadził mnie na „sokolą
stronę mocy”. Ponadto był to bardzo interesujący lęg, jeden z bardziej
pamiętnych jeśli chodzi o nasze, polskie lęgi, zwłaszcza z uwagi na pewno
wydarzenie.
Sezon lęgowy 2012 był
pierwszym, kiedy to mogliśmy sokoły z Głogowa oglądać przez internet. Od
początku jego transmisji obserwowano tam samicę Fionę, pochodzącą z Czech. Miała ona małą bordową obrączkę na prawej nodze. Prawdopodobnie to ona jest tą sokoliczką
z Ceskiej Lipy, którą znaleziono kontuzjowaną na terenie huty w 2008 roku, i
która została potem wypuszczona na polach obok huty. Towarzyszył jej wówczas roczny samczyk,
urodzony w 2011 roku na kominie w pobliżu niemieckiej miejscowości Aue. Nie miał on imienia, a pojawiał się w
gnieździe jeszcze podczas składania jaj przez Fionę – co miało miejsce na
początku kwietnia. Był chyba też obecny
jeszcze przez jakiś początkowy etap inkubacji.
Potem pojawił się
już dorosły samiec, który miał pogonić młodzika i zająć jego miejsce. Był to samiec, który wykluł się na byłej elektrowni jądrowej w m. Lubmin k.
Greifswaldu nad Bałtykiem. Znany nam dzisiaj jest jako Florek. Na początku wszystko zdawało się być w
porządku. Inkubacja przebiegła bez większych zakłóceń.
Klucie
zaczęło się 12 maja. Choć zastanawiano się czy w ogóle do niego dojdzie, w
końcu ten poprzedni samiec, był roczniakiem, według książek nie dojrzałym
jeszcze płciowo. Z drugiej strony nie wiadomo tez było na pewno kto był ich
ojcem. Przed 11 czasu lokalnego, maluch
już był widziany na podglądzie. Godzinę później Fiona wyszła z gniazda, a
zjawił się w nim Florek. Przyglądał się
maluchowi, po czym wziął go w dziób i wyniósł z gniazda… Widzowie w szoku, admini myślę, że też. Sytuacja niecodzienna, i totalnie niespodziewana. Wszyscy
spodziewali się otulenia malucha i jajek przez „ojca” a tu takie coś.
video: Hanny, peregrinus.pl
W
napięciu wyczekiwano kolejnych kluć. 13
maja, po godzinie 7 rano, było już kolejne pisklę. Koło 11 zjawił się Florek,
Fiona wyszła. Znowu był sam na sam z maluchem. Skubał go trochę i przeniósł na bok. Tym razem nie wyniósł.. potem wpadła Fiona z jedzeniem i Florek
odleciał. Widzowie mogli odetchnąć. Wieczorem tego samego dnia, Florek próbował
jakby pochwycić malucha, ale ostatecznie dał mu spokój. 14 maja były już dwa
maluchy, w nocy z 14 na 15 maja, były już trzy. Florek ciągle jednak budził
obawy widzów, tym bardziej, że albo podchodził do nich i jakby je skubał, albo
stał jak kostucha na drugim końcu gniazda i się im przyglądał.
Uśpił naszą czujność. 16 maja podczas
karmienia piskląt przez Fionę, w gnieździe zameldował się również Florek.
Niestety podczas tego karmienie jeden szkrab za bardzo oddalił się od gromadki,
Florek go pochwycił i wyniósł z gniazda.. obawialiśmy się, że to nie koniec, że
w końcu wyniesie wszystkie. Trzymaliśmy kciuki aby szybko rosły, a przynajmniej
na tyle aby były za ciężkie i nie dały się tak łatwo wynieść z gniazda. Aby po
prostu nie były już tak kompletnie bezbronne. Nasze „modły” zostały wysłuchane. Wszystko się uspokoiło.
Florek pozostałej dwójki nie wyniósł. Dwa młode okazały się być potem
samiczkami. Florcia i Koko – tak się nazywały, i poleciały w świat.
video: Hanny, peregrinus.pl
Teorii dotyczących
tego co zaszło było wiele. Oczywiście nigdy się nie dowiemy co Florkiem
kierowało, ale ciężko było też o tym nie rozmyślać. Jedną z takich teorii,
która pojawiała się na boksiku było to, że Florek miał wątpliwość, albo
wiedział, że to nie są jego młode, że ich ojcem jest ten młodzik, ten roczniak
z Aue. I stąd ten jego dystans i jakaś potrzeba eliminacji tych młodych. Druga,
że załączył mu się jakiś „bociani tryb”,
jak dobrze wiemy bociany czasami potrafią wywalić z gniazda jakieś
pisklę, w którym coś im nie pasuje bo np. sprawiają wrażenie słabszych, mniej
żywotnych. Kolejne, i to napisał nam, zasugerował admin – zwyczajnie brak
doświadczenia, pierwszy lęg, uznał te pisklęta za jedzenie. Nie ten instynkt co trzeba mu się odpalił.
Florcia i Koko fot. Gulo77, peregrinus.pl
Ja sam zdania na te
temat co się stało nie mam, biorę pod uwagę każdą sensowną, logiczną teorie.
Pamiętam jednak te emocje, które nam
towarzyszyły za każdym razem jak Florek pojawiał się w gnieździe i kręcił się
po nim jak „sęp”. Wtedy to był dla mnie
mniejszy szok, poznawałem dopiero sokoły, wcześniej oglądałem głównie bociany, gdzie takie
rzeczy się działy, więc nie wstrząsnęło to mną tak bardzo i myślę, że dzisiaj
byłbym czymś takim bardziej zszokowany, ponieważ je oglądam od tylu lat i takie
rzeczy się zwyczajnie w sokolim świecie prawie nie zdarzają - za wyjątkiem
właśnie Florka i jeszcze jednej samicy z USA, która co roku przeprowadza
egzekucje na własnych pisklętach, ale to już temat na inną historię.
Florek, fot. Gulo77, peregrinus.pl
Florek, fot. Gulo77, peregrinus.pl
Dzisiaj Florek jest
zwyczajnym, „podręcznikowym” ojcem, tamta tragedia w następnych lęgach z jego
udziałem już się nie powtórzyła. Tamten sezon, tamten rok jest dla nas cenną
obserwacją, cenną nauką na przyszłość.
Lęg 2012 na komie w głogowskiej hucie
jest niesamowicie intensywnym wspomnieniem, w kontekście emocji jakie
przeżywali widzowie.
Źródła:
Archiwum sezonu lęgowego 2012: http://peregrinus.pl/pl/peregrinus-forum/archiwum-2012/14938-sokol-wedrowny-kghm-glogow-2012?limitstart=0 (można prześledzić dzień po dniu)
Źródła:
Archiwum sezonu lęgowego 2012: http://peregrinus.pl/pl/peregrinus-forum/archiwum-2012/14938-sokol-wedrowny-kghm-glogow-2012?limitstart=0 (można prześledzić dzień po dniu)
Komentarze
Prześlij komentarz